W listopadzie obchodzimy 10-ty jubileusz obecności na rynku naszych foteli masujących, czyli marki Massaggio oraz Rest Lords. Dla niektórych może wydawać się to krótki okres, przy małżeństwie jest to cynowa rocznica – co nie jest może górnolotne, ale z drugiej strony 10 lat małżeństwa to w dzisiejszych czasach naprawdę sporo ;) I tak samo my postrzegamy naszą pracę z fotelami, szczególnie na polskim, niełatwym rynku. Przy tej wyjątkowej okazji postanowiłem otwarcie opowiedzieć, jak to wszystko się zaczęło i w jaki sposób, z ogromnymi sukcesami, działa do dzisiaj… a droga nie była łatwa. Jest jednak coś, co utrzymało nas na powierzchni i pozwoliło się dalej wzbijać.
A więc po kolei – krótka historia naszych 10 lat
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, gdzie świeżo po obronie prac magisterskich dwóch kolegów z ekonomii zaczęło myśleć o wspólnym biznesie. Pomysł przyszedł z Niemiec, gdzie w galeriach handlowych można było spotkać naszych sąsiadów masujących się w takich fotelach na monety. Ja byłem księgowym, a Grzegorz przedstawicielem handlowym. Pomyśleliśmy, że mógłby to być fajny, nieangażujący (i tu się myliliśmy) pomysł na biznes. Po rozpoznaniu europejskiego rynku szybko stwierdziliśmy, że należy szukać dalej, a w fotelach masujących dalej, znaczy Azja. To tam jest cały ogromny przemysł foteli masujących, o czym zresztą mieliśmy się dopiero dowiedzieć. Po licznych próbach wejścia w kontakt w fabrykami trafiliśmy na tą, która przekonała nas do swojego produktu, wydawała się też najbardziej profesjonalna i podeszła najbardziej po ludzku do tak – jeszcze wtedy – nieliczącego się partnera.
Z własnych oszczędności zarobionych na studiach kupiliśmy kilkanaście foteli obsługiwanych na monety. Po całej procedurze importowej przypłynęły do nas fotele, co już było sporym zaskoczeniem. I teraz uwaga – nasz pierwszy „magazyn” to jeden z pokoi w mieszkaniu Grzegorza na 3 piętrze :D To były początki, jak się okazało, dość bolesne, bo pomysł ze wstawianiem foteli masujących na monety w ogóle się nie przyjął…
Mimo bólu w kieszeni razem usiedliśmy do rozmów i wyciągnęliśmy wnioski. Podobała nam się nasza współpraca (chociaż spółki nam odradzano), sprawdziliśmy się jako wspólnicy i w naszej ocenie potrafiliśmy profesjonalnie wszystko zorganizować, a dodatkowo mieliśmy świetny kontakt z fabryką. Powiedzieliśmy sobie – jak Arya Stark – „Not today” i wspólnie z naszą fabryką poczyniliśmy plany stworzenia naszej autorskiej marki Massaggio. Dość długo dopracowywaliśmy design, podzespoły, detale i funkcje, i tak, za „wyskrobane” kolejne oszczędności, zamówiliśmy pierwsze fotele masujące już naszej marki. Były to Conveniente (dziś mamy jego trzecią odsłonę) i Esclusivo (dziś w drugiej odsłonie).
Znowuż nie było łatwo… Trzeba było zająć się całą kwestią prawną, księgowością, marketingiem, sprzedażą itd., a nadal było nas tylko dwóch i mieliśmy własne etaty. Razem sprzedawaliśmy, rozładowywaliśmy kontenery, księgowaliśmy, ustawialiśmy marketing i jeździliśmy do Klientów pierwszym w moim życiu samochodem Fordem Transitem z 2003 roku :D Mimo trudności, tym razem, sprzedaż zaczęła nam dynamicznie rosnąć. Któregoś razu Klient, który kupił od nas już drugi fotel, spojrzał na nas i powiedział – „znowu Wy? Nigdy się nie rozwiniecie, jak wszystko Wy będziecie robić. Następnym razem nie chcę już Was widzieć”. No i zaczęliśmy szukać współpracowników… Były różne wzloty i upadki, dobre i złe decyzje. Powstała nasza pierwsza multibrandowa marka Świat Foteli.
W końcu odwiedziliśmy Japonię i Chiny w poszukiwaniu nowych modeli, funkcji i inspiracji w designie. Efekt był piorunujący. W naszych oczach zmieniło się wszystko – byliśmy gotowi do kluczowych decyzji. Z nowymi modelami, na podstawie naszego już bardzo dużego doświadczenia i obserwacji potrzeb Polaków, wypracowaliśmy z ojcem chrzestnym Rest Lords – Tomaszem Niewęgłowskim, strategię wizerunkową marki. Ja zrezygnowałem z etatu, wtedy już głównego księgowego i z wielkim entuzjazmem zabrałem się za pracę nad nową marką. Do wszystkiego podeszliśmy inaczej – kierując się najwyższą jakością, rzetelnością i dokładnością w działaniu. Tak skończył się okres swiatfoteli.pl i powstała restlords.com, z gruntownie opracowanymi modelami, własnymi sesjami zdjęciowymi i blogiem, który krok po kroku wyjaśniał naszym Klientom powszechnie nieznane, niepopularne funkcje foteli masujących.
Początki znowuż nie były zbyt kolorowe… Mimo gigantycznie większych nakładów czasu pracy (przy moim pełnym zaangażowaniu), zwiększonych nakładów finansowych, profesjonalnej wiedzy i zdobytemu doświadczeniu – pierwsze pół roku borykaliśmy się z różnymi problemami – a sprzedaż „stała”… To było dość przerażające – ale chyba po prostu musieliśmy dorosnąć w oczach Klientów, bo już po 6 miesiącach prac doskonalących stronę, produkt i podejście, zaczęliśmy ponownie rosnąć w szybkim tempie.
Parę słów o naszym zespole i wartościach
Ciężko znaleźć wartościowych współpracowników, z którymi jesteś w stanie aktywnie i z pełną motywacją współpracować. Mieliśmy wiele prób podjęcia współpracy, niestety często to się nie udawało – byli to dobrzy ludzie, ale z innymi celami. Mimo wszystko udało się i znaleźliśmy „złotych ludzi” – energiczny zespół, z którym chce się współpracować…
Pierwszą współpracę, która przetrwała do dzisiaj, zawarliśmy z Markiem. Razem z nim przemierzyliśmy Polskę kilkaset razy wzdłuż i wszerz – GPS powoli stawał się zbędny. Cały czas jednak z uśmiechem na ustach, niesamowitą chęcią do pracy i ponadstandardowym, pozytywnym i faktycznym, partnerskim nastawieniem do Klienta i do siebie. Zawsze staraliśmy się rozumieć, słuchać i rozmawiać o każdym problemie. Jakiś czas później w naszym pierwszym biurze, na Kasprowicza, pojawił się Piotrek, który wniósł swoją ekspercką wiedzę z zakresu e-commerce i wspólnie, z pełnym dynamizmem, zaczęliśmy doskonalić i rozwijać nasze podejście, reklamę i komunikację z Klientem. Dziś Piotrek zajmuje się kampaniami marketingowymi i, jak to mówimy, tworzy drogi prowadzące do naszego „domu”. Krótko po Piotrze, pojawiła się Marta, która zajęła się copywritingiem i procedowaniem zamówień, każde zadanie wykonując ekstremalnie skrupulatnie z ponadstandardową rzetelnością – tu nie ma błędów :) Z Martą do dziś omawiamy artykuły publikowane na blogu, które później Marta opracowuje, wspólnie też realizujemy przeróżne kwestie związane z prowadzeniem firmy. Razem z Piotrkiem wiedzą o firmie najwięcej ;) Do pomocy w dostawach przyszedł też Damian i wspierając Marka – stworzyli niesamowicie energetyczny zespół, który zaraża optymizmem nas w biurze i Klientów przy dostawach. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych – świadomie angażują się w najtrudniejsze, długie i wymagające trasy. W ostatnim roku dołączył do nas Ireneusz, który zajął się naszym wcześniej wspomnianym „domem”. Cały czas pracuje nad naszą stroną, wyłapując wszelkie błędy, wprowadzając zmiany i aktualizacje – to on “walczy” z odmiennym stanem świadomości programistów. Ostatnim, niedawno zatrudnionym i najdłużej poszukiwanym członkiem (nie było łatwo… ;) naszego zespołu jest Monika, to ona poszerza wiedzę o fotelach masujących i swoim niezwykle miłym głosem opowiada o nich naszym Klientom. Nie sposób nie wymienić w zespole wspomnianego wcześniej ojca chrzestnego Rest Lords. Z Panem Tomaszem współpracujemy do dziś, konsultując większość kluczowych decyzji i korzystając z ogromnego zasobu wiedzy, jakim dysponuje. W naszej pracy stawiamy na ciągłe dążenie do perfekcji – przejawia się to na etapie wyboru produktu, jego opisu, ukazania na stronie, zaproszenia Klienta na stronę, rozmowie, dostawie, a nawet rzadkim, ale zdarzającym się serwisie.
Ostatnio rozmawiałem z właścicielem indonezyjskiej firmy sprzedającej tam fotele masujące – to inna kultura, inne wyzwania i zdecydowanie większe zainteresowanie fotelami masującymi. Hendra powiedział mi, że zatrudnia 1200 osób do swoich salonów, dostaw i biur sprzedaży. Kiedy powiedziałem o naszym zatrudnieniu, roześmiał się w głos, ale uzupełniając swoją wiedzę o ilości, jakie sprzedajemy – otworzył oczy i sam stwierdził, że chwała nam za to, że to niesamowite! Nasz zespół jest niewielki, ale z wielkimi możliwościami, z czego jesteśmy niesamowicie dumni i zmotywowani do dalszego rozwoju.
Te wszystkie wyżej wyróżnione elementy stanowią wypracowane latami wartości naszej firmy, którymi wszyscy staramy się kierować na co dzień. To nie korporacyjny wymysł prezesa, to nie idee ekologiczne – to organicznie wypracowane zasady naszej pracy, które pewnego razu po prostu sobie wypisaliśmy. I właśnie to, wraz z otaczaniem się właściwymi osobami, uważamy za klucz do usatysfakcjonowania naszych Klientów, do przyjemnej pracy i do sukcesu naszej firmy. Z takim też nastawieniem i stojąc na straży naszych wartości, chciałbym wejść w kolejne 10 i więcej lat historii naszej firmy, czego sobie, naszym współpracownikom i Klientom serdecznie życzę.